Tagi

, ,

Ta książka to „mokry sen” każdego autokraty. I smutne jest to, że jest do bólu prawdziwa.

Nadal pokutuje w naszych umysłach obraz Chin, znajdujący się gdzieś pomiędzy relacjami Marco Polo, a wizerunkiem Chińczyka handlującego tandetą, ewentualnie czerwonogwardzisty ubranego a la czekista i zajmującego tybet. Taki obraz świadczy wyłącznie o tym, że nie chcemy wiedzieć jakie Chiny są naprawdę i wolimy żyć w złotych klatkach uważając, że jeśli zamkniemy oczy, to „problem” zniknie. A tu niespodzianka!

To, co możemy zaobserwować we współczesnych Chinach, to połączenie „Roku 1984” Orwella z „Nowym wspaniałym Światem” Huxleya, które zostały jeszcze dodatkowo polane sosem postępu technologicznego w postaci internetu. Do dzisiaj pamiętam wypowiedzi „mądrych głów” na temat tego, że internet jest dobrodziejstwem ludzkości, bo daje każdemu możliwość czerpania z wiedzy zgromadzonej na całym świecie. Wszystko ładnie i pięknie, ale problem polega na tym, ze niewielu to robi. A Internet w swojej podstawowej postaci jest wykorzystywany głównie do, mniej lub bardziej, ale sterowania społeczeństwami. Nie chcę tu uchodzić za czarnowidza, czy też zwolennika teorii spiskowych, ale niestety takie są fakty. Wystarczy przytoczyć choćby wydarzenia takie jak Cambridge Analityca (manipulacja wyborami w USA), teorie płaskiej Ziemii, ruchy antyszczepionkowe, etc., etc. Chiny poszły jeszcze dalej. Tam nikt nie bawi się w pseudo teorie. Tam jest wprowadzona dyktatura Partii komunistycznej w garniturze kapitalizmu, a internet służy do modelowania społeczeństwa posłusznego Partii. Brzmi to przerażająco? Niestety tak jest w rzeczywistości.

W Chinach są już bardzo mocno testowane rozwiązania funkcjonowania społeczeństwa w oparciu o system behawioralny – kar i nagród. Jeśli głosujesz na partię, pomagasz sąsiadom np. wyrzucać śmieci, nie czytasz nieprawomyślnych książek – dostajesz punkty dodatnie. Jeśli np. przechodzisz na czerwonym świetle, czytasz i oglądasz treści niezatwierdzone przez Parię (jeśli takie uda ci się w ogóle znaleźć w internecie), bierzesz udział w protestach przeciwko Partii – dostajesz punkty ujemne. Później jeśli starasz się o kredyt, lub chcesz kupić bilet na samolot Skynet (system zarządzający bazami danych w Chinach, który nazywa się tak samo jak zbuntowana Sztuczna Inteligencja w Terminatorze (!) ), decyduje o twoim losie: czy spełnić twoją prośbę, biorąc pod uwagę stan twojego kąta punktowego. Jakież piękne narzędzie do kontrolowania społeczeństwa!

Xi Jinping – prezydent Chin, bardzo szybko zrozumiał, że internet to narzędzie kontroli i postawił wszystko na jedną kartę – informatyzacja wszystkiego, informatyzacja życia wszystkich chińczyków, bo to da mu pełną i kompletną kontrolę nad społeczeństwem.

Strittmatter Kai w swojej ksiące „Chiny 5.0. Jak powstaje cyfrowa dyktatura.” krok po kroku rozkłada na czynniki pierwsze współczesne Chiny. Przez wiele lat mieszkał i pracował w Chinach, więc zna temat niejako z autopsji. Na początku pokazuje zasady działania autorytaryzmów, posiłkując się takimi teoretykami zagadnienia jak np Hannah Arendt. I chyba poniższy cytat oddaje istotę obecnego stanu rzeczy.

„Uśpione wygodą ostatnich dziesięcioleci społeczeństwa Zachodu w dużej mierze zapomniały już o doświadczeniach z systemami totalitarnymi – faszyzmem i socjalizmem. Tak więc autokrata lub kandydat na autokratę, wykazujący się całkowitym brakiem skrupułów i bezwzględną wolą władzy, będzie zawsze o krok przed dzisiejszymi demokratami, z ich naiwnością i brakiem doświadczenia. W USA potwierdziło się to wkrótce po objęciu urzędu prezydenta przez Trumpa, kiedy rozgorzała debata, czy kłamstwo należy nazywać kłamstwem, jeśli wychodzi z ust prezydenta. Zupełnie jakby władza posiadała przyrodzone prawo nazywania świata na nowo. Jako pierwszy uczynił to wreszcie „New York Times”, powołując się na słowniki. Gazecie przyklasnęło wielu: słusznie dziennik zarzuca kłamstwo prezydentowi USA, bo jeśli ktoś mówi „z zamysłem oszukania”, wtedy jest to kłamstwo. (…) Jeśli każdy cię bezustannie okłamuje, to skutek nie jest taki, że w te kłamstwa wierzysz, tylko że nikt już w nic nie wierzy”. Ale naród, który w nic nie wierzy, jest pozbawiony zdolności myślenia i w końcu także działania. „Z takim narodem – (…) możesz potem robić, co ci się podoba”

W dalszej części przechodzi jednak do faktów: Co KPCH robi z dziennikarzami, dysydentami i osobami, które nie chcą się dostosować do wykreowanej przez KPCH rzeczywistości. Przerażające! To chyba jedyne słowo, które oddaje istotę tematu.

Według mnie książka „Chiny 5.0…” to w dzisiejszych czasach pozycja obowiązkowa dla każdego, kto chce zrozumieć otaczającą nas rzeczywistość.