Gdybym miał polecić lekturę obowiązkową, ale taką wyłącznie dla mężczyzn, to byłaby to właśnie „Brakująca połowa dziejów. Krótka historia kobiet na ziemiach polskich” Anny Kowalczyk.
Żyjemy w świecie patrymonialnym, kształtowanym w większości przez mężczyzn marginalizujących kobiety. Największe podwaliny w deprecjonowaniu roli kobiety oraz największe zasługi na tym polu ma kościół katolicki, który pełni dzisiaj wyłącznie rolę półmafijną. Do dzisiaj każdy słyszał jak to np. Maksymilian Kolbe oddał życie w zamian za jakiegoś człowieka. Ot odruch serca. No i został świętym. Niewielu wie jednak, że w 1943 roku jedenaście zakonnic uratowało życie stu dwudziestu ludzi w Nowogródku idąc w zamian za nich na rozstrzelanie. Mówi się o nich rzadziej, wyłącznie dlatego, że Kolbe był mężczyzną. Wyłącznie.
Polki jako jedne z pierwszych na świecie otrzymały prawa wyborcze po I wojnie światowej, ale wyłącznie dla tego, że mężczyznom (Piłsudski i spółka) się to opłacało. Nie było żadnego innego powodu poza kalkulacją polityczną.
W wielu aspektach podczas czytania tej książki moja męska ambicja „dostawała w twarz” i buntowała się. To co mnie męczy zawsze w takich książkach to łatwy punkt obserwacyjny, który jest zajmowany przez autora. Autor ocenia i pokazuje błędy, ale nie daje podsuwa żadnego rozwiązania. I to mnie irytuje niezależnie od płci autora. Po prostu nie lubię gdy ktoś pastwi się np. nad językiem, zwracając uwagę na to, że jest w nim większość męskich rzeczowników niż żeńskich (np. na określenie zawodów itp.). I oczywiście autor ma rację, bo jest to książka, która ma pokazywać status quo, a nie leczyć problemy.
Nie jest to jakaś pozycja wyjątkowa w temacie, ale dobry punkt wyjścia do pogłębienia wiedzy. A jeśli dodatkowo ktoś (mam tu na myśli mężczyzn) wreszcie otworzy szerzej oczy, to tym lepiej.
Zachęcam więc do czytania