Ciekawa książka odsłaniająca warsztat dobrego reportażysty.
Bardzo lubię Mariusza Szczygła za jego lekkość pióra i szczerość względem czytelnika. Nie owija w bawełnę, ale też nie stosuje łopatologii w pisaniu. W zasadzie każde słowo zawsze znajduje się tam, gdzie powinno się znajdować. Mało tego, autor jest w stanie uzasadnić umiejscowienie, czy też użycie w konkretnym miejscu każdego słowa, czy znaku przestankowego. Ale tak to bywa, kiedy ma się możliwość (czego zazdroszczę) szlifowania warsztatu reporterskiego z najlepszymi w tej dziedzinie. No i podpatrując najlepszych, którzy położyli kamienie milowe pod warsztat reportażu: Truman Capote, Hanna Kral, Małgorzata Szejnert, Ryszard Kapuściński…
„Fakty muszą tańczyć” to książka, która odsłania nam tajniki warsztatowe dobrego reportażysty. Dowiadujemy się skąd wziąć temat, jak do niego można podejść, i najważniejsza rzecz dla każdego pisarza, reportażysty, każdego, kto para się pisaniem: oczyszczanie i poprawianie napisanego tekstu. Tu każdy ma swoją metodę na pisanie, każdy musi ją wypracować indywidualnie. Tu niestety nie ma taryfy ulgowej. A praca jest to ciężka, chyba najżmudniejsza ze wszystkich etapów pisania, ale i dająca bardzo dużo satysfakcji. Kiedy mamy wstępny tekst, który chcemy dopracować i z tej skały słów zaczyna być wykuwana rzeźba tekstu finalnego…! Jedno z najpiękniejszych uczuć w sercu, kiedy przy ostatnim czytaniu stwierdzamy: „To jest to!”
Mariusz Szczygieł przepięknie pokazuje kuchnię reportażu. Tłumaczy co? Gdzie? Jak? Dlaczego? I robi to w chyba najlepszy możliwy sposób: kładzie nacisk na zrozumienie zasady, a nie zapamiętanie jej definicji i uparte jej stosowanie. Literatura (reportaż także, a może zwłaszcza on) to materia dość płynna. Pojawiają się granice, które za moment są przesuwane przez kogoś w inne miejsce. Ale i tam nie zagrzewają długo miejsca, bo kolejna osoba z piórem w ręku może te granice wywrócić do góry nogami i ustalić je kompletnie gdzie indziej. No nudzić się przy reportażu nie można. Można go jedynie trochę przedawkować jeśli czyta się tylko reportaże. Wówczas wystarczy sięgnąć po jedną dwie, kilka książek, które zabiorą nas gdzieś na pola wyobraźni i dadzą głowie odpocząć. A potem można wrócić i dalej delektować się dobrymi reporterskimi tekstami, które mają tą właściwość, że świetnie potrafią łączyć fakty z literaturą piękną. Ale ostrożnie. Nie dajmy się zwieść. Nie każdy reporterski tekst jest dobry, ale to już pozostawiam indywidualnej ocenie każdego.
Książka Mariusza Szczygła jest świetna, ponieważ „bawi, uczy i wychowuje”. Całość napisana bez zadęcia i z pomysłem. Wydana jest również bardzo dobrze i coś mi się wydaje, że jest to jedna z tych książek, do których wraca co jakiś czas. A to żeby przypomnieć sobie niektóre rady, jak pisać, albo jak nie pisać. A to żeby przeczytać choćby fragment, żeby poobcować z naprawdę dobrze napisanymi tekstami.
Świetna, świetna, świetna.